steve jobs cytaty
pixabay.com

Steve Jobs rzucił studia po kilku miesiącach. Założyciele Google podejmowali same dobre decyzje. Sprawdź, dlaczego lepiej ostrożnie wyciągać lekcje z opowieści o ludziach sukcesu.

Uwielbiamy historie o sukcesie. O bohaterach, którzy wbrew przeciwnościom docierają do celu. Zdobywają pół królestwa i księżniczkę za żonę.

Bohaterskie opowieści są w cenie także w świecie biznesu. Półki w księgarniach zapełniają książki o tym lub owym multimilionerze. Wystarczy sięgnąć, żeby poznać sekrety sukcesu.

Każdy szanujący się portal dla start-upów lub dużych firm musi mieć teksty „5 rzeczy, których nauczysz się z biografii Steve’a Jobsa”

Takie historie podnoszą na duchu, może inspirują. Jednak traktuj je z dystansem.

Jeśli planujesz otworzyć biznes, to jest ryzyko, że niewiele się z nich nauczysz. Gorzej – możesz uwierzyć w skrzywiony obraz rzeczywistości.

Jobs i Google – czego nie dowiesz się z ich historii

Jako ludzie cały czas próbujemy zrozumieć rzeczywistość. Robimy to przez opowieści.

Daniel Kahneman, noblista i autor świetnej książki „Pułapki myślenia. O myśleniu szybkim i wolnym” tłumaczy: te najbardziej przekonujące opowieści są:

  • raczej proste niż złożone,
  • raczej konkretne niż abstrakcyjne,
  • przypisują większą rolę talentowi, głupocie oraz zamiarom ludzkim niż ślepemu trafowi,
  • skupiają się na niewielkiej liczbie wydarzeń, które miały miejsce, a nie na niezliczonych wydarzeniach, które nie nastąpiły, mimo, że mogły.

Inaczej mówiąc, cały czas oszukujemy siebie budując oparte na wątłych podstawach relacje z przeszłości w które potem wierzymy. Wystarczy, że historia jest wiarygodna i spójna.

Sugestywna narracja tworzy złudzenie nieuniknioności – zauważa ekonomista Daniel Kahneman.

biografia steve jobs
pixabay.com

Google – nieprawdopodobna historia sukcesu

Noblista przywołuje historię korporacji Google. W wersji powielanej przez niezliczone publikacje dzieje giganta wyglądają tak:

  • dwaj doktoranci ze Stanford University wymyślają nowy sposób wyszukiwania informacji w sieci
  • pozyskują środki i zakładają firmę
  • rok po starcie chcą sprzedać spółkę za niecały milion dolarów (potencjalny kupiec uznał ostatecznie, że to zbyt drogo)
  • kolejne dobre decyzje i cena akcji Google szybuje

W takiej wersji historii, każda decyzja założycieli Google była dobra. Nie ma miejsca na przypadek (oprócz szczęśliwego fiaska sprzedaży firmy), nie ma miejsca na opis działań konkurencji (najwyraźniej nieporadnej).

To bardzo dobre opowiadanie.

Gdyby je uzupełnić jeszcze o trochę szczegółów, nabrałbyś wrażenia, że zrozumiałeś przyczyny sukcesu Google’a; miałbyś wrażenie, że odebrałeś cenną lekcję na temat źródła sukcesu w biznesie – stwierdza Kahneman. Niestety, to raczej złudzenie.

W historii Google czy wielu innych biznesowych sukcesów wielką rolę odgrywa szczęście (umiejętności ludzkie też są ważne, choć często je przeceniamy). W każdej chwili ślepy los, niespodziewane wydarzenie lub zgrabny ruch konkurencji, mógł odmienić dzieje.

Kahneman: najlepszym testem każdego wyjaśnienia jest pytanie, czy pozwoliłoby z góry przewidzieć wyjaśniane zdarzenie. Takiego testu nie może przejść żadna opowieść o nieprawdopodobnym sukcesie Google’a, bo nie da się stworzyć opowieści, w której zmieściłyby się wszystkie niezliczone wydarzenia, które mogły po drodze zmienić ostateczny rezultat.

Im więcej szczęścia, tym mniej możemy się nauczyć.

Teraz Steve Jobs – kolejny biznesowy heros, którego historia może wprowadzić nas w błąd.

steve jobs wykształcenie
pixabay

Steve Jobs – uratowany rozbitek

Spójrzmy, co szczególnie interesuje ludzi szukających w internecie informacji o twórcy koncernu Apple.

Wśród wyników wyszukiwania wysoko znajduje się zapytanie „Steve Jobs wykształcenie”. Wystarczy kliknąć w link i dowiedzieć się, że Jobs ukończył szkołę średnią i tylko przez semestr studiował prawo.

Łatwo dojść do wniosku, że studiowanie to strata czasu. „Mamo, tato, spójrzcie na Jobsa!”.

Sam twórca Appla, tak mówił w 2005 roku o swojej decyzji (cytat z przemówienia dla studentów Stanforda):

„Po sześciu miesiącach nauki nie widziałem w tym żadnej wartości. Nie miałem pojęcia, co chciałbym robić w życiu i nie wyobrażałem sobie jak college miałby mi pomóc w dokonaniu wyboru. Co więcej, wydawałem prawie całe pieniądze moich rodziców [na naukę], na które ciężko pracowali całe życie. Postanowiłem więc porzucić szkołę i wierzyłem, że wszystko dobrze się ułoży. Ta decyzja była dość przerażająca, ale gdy spojrzę wstecz – okazała się jedną z najlepszych w moim życiu.”

Swoją drogą niezły pomysł na przemówienie dla studentów…

Czy warto iść tropem Steve’a Jobsa? Niekoniecznie. I to wcale nie dlatego, że był geniuszem (napewno świetnie znał marketing), a ty nim nie jesteś.

Wszystko przez błąd przeżywalności (survivorship bias).

Steve Jobs to anomalia

Naszą uwagę przykuwają historie o sukcesie (cóż, jesteśmy tylko ludźmi). Pamiętamy człowieka, który przeżył koszmarną katastrofę, ale zapominamy o setce jego towarzyszy, która zginęła.

Wydaje się, że cała opowieści zamyka się w historii sukcesu. „Steve Jobs rzucił uczelnię i został milionerem”. Idealny materiał na internetowego mema.

Nie dostrzegamy porażek.

Tymczasem na jednego Jobsa przypada tysiąc, dziesięć tysięcy, a może setki tysięcy osób, które rzuciły naukę, żeby robić biznes i poniosły klęskę.

Trudno się dziwić – historie triumfu są bardziej atrakcyjne. Kto chciałby interesować się przegranymi?

Sęk w tym, że Jobs to anomalia, a nie reguła w świecie biznesu. Podobnie jak firmy, które odniosły spektakularny sukces – 95 proc. start-upów upada.

Oczywiście od twórców Google’a i Jobsa można wiele się nauczyć. Jednak warto traktować opowieści o ich życiu krytycznie zamiast ulec złudzeniom i ułożyć sobie w głowie historię, która przyniesie więcej szkody niż pożytku.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here